Że rower kocham, wyznaję,
A to czyjeś zdziwienie budzi.
Przy swoim twardo obstaję,
Bo można kochać nie tylko ludzi.
„Jaka to miłość?” – pytacie.
To wielkie uczucie, ooo bracie!
Bo mówię wam, że nie da się,
Żyć w rowerowym celibacie.
Dzisiaj moja piękna mnie kusi,
Na wspólną wycieczkę w góry,
A że bestia wyszaleć się musi,
Oj, będą spod kół leciały wióry.
Aby już na samym starcie,
Nie było żadnych spięć,
Zminimalizuję kół tarcie,
I ciśnienie ma barów z pięć.
Toczę się na szczyt jakiś,
Idzie gładko, szprycha nie pęka,
Wycieniowana, wymalowana,
A mimo że cienka, to nie wymięka.
Daje się wyczuć więź między nami,
Mi puls rośnie, ona przyspiesza,
To zgranie jak między kochankami,
Gdy czułość z rozkoszą się miesza.
Wjechaliśmy na szczyt razem,
Udało się jak zawsze idealnie,
Inaczej nie uszłoby mi to płazem,
Bo nakręcona była ekstremalnie.
Jej dotyk jest trochę chłodny,
Ale tysiącem lumenów błyszczą oczy,
I nasz związek od zawsze jest zgodny,
Bo tam gdzie ja ona za mną kroczy.
To ona jest Authorką tych przeżyć,
Pisanych na drogach bieżnikiem,
Gdyby jej nie było mógłbym nie żyć,
Bo miałbym wtedy pętelkę z guzikiem.
Kończy się romantyczna wycieczka,
Oddech wraca powoli do normy,
Żeby jeszcze tylko każda babeczka,
Wyzwalała takie emocji sztormy.
A to czyjeś zdziwienie budzi.
Przy swoim twardo obstaję,
Bo można kochać nie tylko ludzi.
„Jaka to miłość?” – pytacie.
To wielkie uczucie, ooo bracie!
Bo mówię wam, że nie da się,
Żyć w rowerowym celibacie.
Dzisiaj moja piękna mnie kusi,
Na wspólną wycieczkę w góry,
A że bestia wyszaleć się musi,
Oj, będą spod kół leciały wióry.
Aby już na samym starcie,
Nie było żadnych spięć,
Zminimalizuję kół tarcie,
I ciśnienie ma barów z pięć.
Toczę się na szczyt jakiś,
Idzie gładko, szprycha nie pęka,
Wycieniowana, wymalowana,
A mimo że cienka, to nie wymięka.
Daje się wyczuć więź między nami,
Mi puls rośnie, ona przyspiesza,
To zgranie jak między kochankami,
Gdy czułość z rozkoszą się miesza.
Wjechaliśmy na szczyt razem,
Udało się jak zawsze idealnie,
Inaczej nie uszłoby mi to płazem,
Bo nakręcona była ekstremalnie.
Jej dotyk jest trochę chłodny,
Ale tysiącem lumenów błyszczą oczy,
I nasz związek od zawsze jest zgodny,
Bo tam gdzie ja ona za mną kroczy.
To ona jest Authorką tych przeżyć,
Pisanych na drogach bieżnikiem,
Gdyby jej nie było mógłbym nie żyć,
Bo miałbym wtedy pętelkę z guzikiem.
Kończy się romantyczna wycieczka,
Oddech wraca powoli do normy,
Żeby jeszcze tylko każda babeczka,
Wyzwalała takie emocji sztormy.
© Mirek W. / Nic tak nie zbliża jak wspólny prysznic ;) |
Super dzieło :) Super zdjęcia do tego!
OdpowiedzUsuń