„Czterdzieści lat minęło…”,
Od miesięcy nucę całe dnie,
Chociaż dopiero dziś stuknęło,
I wiem na co mnie stać, a na co nie.
Zadaję pytanie z nietęgą miną:
I często teraz zastanawiam się,
Kiedy ten czas tak szybko minął?
Przecież dopiero co urodziłem się.
Tak niedawno uczyłem się chodzić,
Składać literki jedna do drugiej,
Ja i koledzy byliśmy piękni i młodzi,
Żądni przygód na drodze życia długiej.
Na drzewa jak małpka wchodziłem,
Dopóki nie zacząłem kręcić na rowerze,
Wtedy drzewom już odpuściłem,
I czas ulatującym powietrzem z kół mierzę.
Tak zaczęła się moja największa miłość,
Do pary pojawiła się jeszcze muzyka,
Takich duetów nie mam wcale dość,
Słyszeć szum gum i gdy basik pyka.
Spędziłem też mnóstwo czasu,
W wirtualnym świecie gier wideo,
W nich wychodziłem nawet z impasu,
Byłem kim chciałem: Bond, Romeo.
Lecz w życiu nikt nie zagra mojej roli,
A niełatwe jest, bo to nie fikcja,
I na każdym kroku coś się partoli,
Bo kiepski image i marna dykcja.
Mimo to jestem sobą i będę,
Wprost mówię, co mi się nie podoba,
Własną nić życia sobie przędę,
Nie musi mnie lubić każda osoba.
Przestałem przejmować się tym,
Co można robić, a co nie wypada,
Z uporem pnę się szlakiem krętym,
Na szczyty, gdzie radość życia siada.
Piję ją wciąż haustami łyk za łykiem,
Wciągam w siebie jak odkurzacz nowy,
By nigdy w życiu nie stać się tetrykiem,
I długo cieszyć się życiem i być zdrowy.
Kredkami pomaluję dni na kolorowo,
Znów poczuję się jak mała dziecina,
Tak właśnie dzisiaj zrobię, daję słowo,
Bo po czterdziestce życie się zaczyna.
Od miesięcy nucę całe dnie,
Chociaż dopiero dziś stuknęło,
I wiem na co mnie stać, a na co nie.
Zadaję pytanie z nietęgą miną:
I często teraz zastanawiam się,
Kiedy ten czas tak szybko minął?
Przecież dopiero co urodziłem się.
Tak niedawno uczyłem się chodzić,
Składać literki jedna do drugiej,
Ja i koledzy byliśmy piękni i młodzi,
Żądni przygód na drodze życia długiej.
Na drzewa jak małpka wchodziłem,
Dopóki nie zacząłem kręcić na rowerze,
Wtedy drzewom już odpuściłem,
I czas ulatującym powietrzem z kół mierzę.
Tak zaczęła się moja największa miłość,
Do pary pojawiła się jeszcze muzyka,
Takich duetów nie mam wcale dość,
Słyszeć szum gum i gdy basik pyka.
Spędziłem też mnóstwo czasu,
W wirtualnym świecie gier wideo,
W nich wychodziłem nawet z impasu,
Byłem kim chciałem: Bond, Romeo.
Lecz w życiu nikt nie zagra mojej roli,
A niełatwe jest, bo to nie fikcja,
I na każdym kroku coś się partoli,
Bo kiepski image i marna dykcja.
Mimo to jestem sobą i będę,
Wprost mówię, co mi się nie podoba,
Własną nić życia sobie przędę,
Nie musi mnie lubić każda osoba.
Przestałem przejmować się tym,
Co można robić, a co nie wypada,
Z uporem pnę się szlakiem krętym,
Na szczyty, gdzie radość życia siada.
Piję ją wciąż haustami łyk za łykiem,
Wciągam w siebie jak odkurzacz nowy,
By nigdy w życiu nie stać się tetrykiem,
I długo cieszyć się życiem i być zdrowy.
Kredkami pomaluję dni na kolorowo,
Znów poczuję się jak mała dziecina,
Tak właśnie dzisiaj zrobię, daję słowo,
Bo po czterdziestce życie się zaczyna.
© Mirek W. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę nie umieszczać linków reklamujących strony w polu "adres URL".